VINTAGE, DIZAJN i HUMOR, OCHOTA, DOBRE WNĘTRZE

Okazuje się, że potraktowane swobodnie cytaty z Renesansu mogą świetnie współistnieć z zastosowanymi całkiem serio nowoczesnymi zabudowami 
z lakierowanego MDF-u. 
Kasia i Marcin – para menedżerów z branży finansowej – zrealizowali swoje 
śmiałe fantazje wnętrzarskie w 120 metrowym apartamencie na Ochocie.


Apartament Kasi i Marcina znajduje się na ostatnim piętrze nowego budynku zgrabnie wpisanego w historyczną zabudowę Starej Ochoty. Z tarasu rozciąga się widok na dachy ukryte w bujnej zieleni drzew.

ochota na Ochotę
Kupili to mieszkanie, bo dostrzegli w nim potencjał: dwupoziomowe z oknami na dwie strony i olbrzymim tarasem. Odnowione przez poprzedniego właściciela, jeszcze pachniało świeżością, a Kasia i Marcin już planowali generalny remont. Nie  zraziły ich przecierane żółte ściany, ciężkie sosnowe schody, niewygodna kuchnia i ciasnota:cztery pokoje plus kuchnia, trzy łazienki i pralnia – wszystko to na 115 metrach. Intuicyjnie czuli jednak, 
że zrealizują tu swoje marzenia.– Zakochaliśmy się w Ochocie przez przypadek. 
Po przyjeździe z rodzinnego Wrocławia kupiliśmy tu nasze pierwsze mieszkanie. 
Nie znaliśmy wtedy dobrze Warszawy.Większego lokum szukaliśmy już tylko w tej dzielnicy – mówią. Ta część miasta zachowała swoją oryginalną architekturę. Można znaleźć tu świetne przykłady funkcjonalizmu i art déco. Miejsce ma klimat, historyczną przeszłość 
i tonie w zieleni. Wieczorem jest gdzie wyskoczyć. Po sąsiedzku mamy kino i nowo otwarty Och-Teatr Krystyny Jandy– wyjaśnia Marcin.



sześcian
za schodami
 

obłożony jest płytami gresu (120x60 cm) „Black Ardesia” firmy Ariostea, których
faktura imituje łupek. W obniżonym suficie wycięto otwory na oświetlenie liniowe i punktowe, dzięki czemu udało się oświetlić strefy funkcjonalne bez konieczności montowania widocznych opraw na ścianach i suficie. Nad wszystkim góruje żyrandol z dmuchanego czarnego szkła (Idealux). Wieczorem
dłuższą ścianę salonu zasłania kotara. Sąsiadująca z sześcianem ściana została w całości zabudowana lśniącymi bielą frontami. W połowie należy do holu, w połowie do kuchni.
Obie części umownie oddziela pas oświetlenia LED


przestrzeń oswobodzona
Chcieli, żeby było nowocześnie, jasno i przestrzennie. Inaczej niż w ich poprzednim mieszkaniu, o ścianach w nasyconych kolorami, urządzonym meblami z Almi-Décor. Spodobał się im pokazany w „Dobrym Wnętrzu” apartament zaprojektowany przez
architekta i postanowili do nowego zadania

podejść profesjonalnie, czyli u siebie także zatrudnić fachowca. 
Koncepcja powstała błyskawicznie, ponieważ Kasia i Marcin od razu zgodzili się na wyburzenie wszystkich ścianek działowych. Chcieli uwolnić zamkniętą ścianami przestrzeń. Zależało im też, by można było wydzielić osobną część, przeznaczoną wyłącznie dla nich. Po przearanżowaniu dolnej i górnej kondygnacji okazało się,że miejsca wystarczy. Klarowność rozwiązań
narzuciły funkcje: hol, schody, kuchnia,
jadalnia i salon z wyjściem wprost na taras.

Część prywatną podzielono na dwie strefy:
dzieci i rodziców. W pierwszej są sypialnie
dziewczynek z łazienką, w drugiej autonomiczna przestrzeń dla rodziców z sypialnią, kącikiem do pracy, łazienką i garderobą.
Remont trwał aż pół roku. Jak na menedżerów przystało, właściciele podeszli
do niego zadaniowo. Marcin kontrolował koszty przy użyciu swoich „tabelek”, zajmował się zamówieniami i stroną finansową przedsięwzięcia.
Kasia była dyrektorem artystycznym,
czyli podejmowała decyzje w sprawach estetycznych. Ponieważ ma niezwykłą zdolność do wyszukiwania sklepów z wyposażeniem wnętrz, inicjowała wyprawy do nowych, ciekawych miejsc, jak chociażby Treasure House– showroom z unikatowymi przedmiotami.


podróże życia
Obydwoje dużo podróżują. Muszą przynajmniej raz w roku wyjechać, dzieci pozostawić babciom. Wyruszają w mniej lub bardziej nieznane zakątki świata. Czasem przemierzają tysiące kilometrów samochodem, jak w Australii, a czasem śpią pod namiotem wśród dzikich zwierząt w buszu, jak w Kenii.
Podróż po Stanach Zjednoczonych to dla nich
bardzo cywilizowana wycieczka. Fascynuje
ich Azja z jej miastami kolosami, jak Hongkong i Singapur.

autonomia rodziców
Ulubionym miejscem Kasi i Marcina
jest ich azyl. Marzyli o własnej niezależnej
przestrzeni, gdzie będą mogli zaszyć się
w ciszy i spokoju, odpocząć, poczytać, popracować
i zrelaksować się w kąpieli. To świetny
pomysł, który udało się zrealizować dzięki
rozwiązaniom zaproponowanym przez architekta
wnętrz.
W sypialni powstał kącik do pracy,
z biurkiem na laptop ukrytym za przesuwnymi
drzwiami. W otwartej łazience stanęła
wanna „king size”, obudowana czarną marmurową
mozaiką. Wystrój dopełniają kotara
oddzielająca łazienkę od garderoby i czarny
żyrandol. Całość wyszła trochę teatralnie,
trochę surrealistycznie.
Aby dobrze urządzić apartament, najlepiej
w nim najpierw zamieszkać – żartują
właściciele. Zanim przystąpili do generalnego remontu, przez pół roku testowali mieszkanie.
Aranżując je na nowo, byli już świadomi swoich potrzeb, dzięki temu teraz jest idealnie do nich dostosowane.

 
 Właścicielka jest też zapaloną allegrowiczką.
Artdecowskie stoliki nocne do sypialni
i głowy lwów z brązu wylicytowała na aukcji
w internecie.





Wszystkie funkcje zorganizowano wokół centralnego czarnego „kubika”,
w którym sprytnie ukryła się mała toaleta. Wyspa z płytą indukcyjną
i stół jadalniany ustawione są na osi zamkniętej ścianą z telewizorem
i kominkiem. Meble wbudowane w sześcian, z lakierowanego
na wysoki połysk MDF-u, mieszczą lodówkę i zmywarkę. Wnęka
nad zlewem wyłożona jest czarnym szkłem. Część „wyspowa” kuchni
(z jasnego dębu) przykryta jest blatem z czarnego granitu Nero
Impala. Ażurowe schody o prostej konstrukcji z ceowników (belek o przekroju w kształcie litery C) i dębowych stopni z poręczami ze stalowych linek prowadzą do strefy prywatnej.
Złoto na tle jedwabnej tafty, aksamitu i futra świeci jeszcze mocniej. Kolor szlachetnego kruszcu lubi towarzystwo czerni.